W KRAINIE LODU. IV KAWA FESTIVAL - ELIPTIC

Eliptic to restauracja schowana w zaciszu bloków na osiedlu Promenady Wrocławskie. Tak zwany koniec świata. Trzeba mieć powód, żeby się tam wybrac, o ile nie mieszka się w okolicy ;) Moim powodem był oczywiście KAWA Festiwal i rekomendacja znajomych, bo jako antyfanka selera nie byłam pewna, czy chcę się tam wybierać.

Menu Eliptic na festiwal:
Frappe selerowo-jabłkowe 
Carpaccio z ogórka/ziemia czekoladowa/lody seler-jabłko/oliwa z kawy/kiełki groszku/szczaw krwisty/popcorn w karmelu 

Seler jest na liście rzeczy, których nie jem,  więc ta propozycja była dla mnie wyzwaniem. Kawę dwukrotnie tylko spróbowałam - przed zamieszaniem była kwaskowa i czuć było w niej obydwa smaki - kawy i selera. Po zmieszaniu całość robiła się kwaskowata, a seler schodził na dalszy plan. Jeśli ktoś go lubi, pewnie mógłby rozmakować się w tym drinku.

O ile kawę mogłam odpuścić, to deseru już nie. Przede wszystkim muszę przyznać, że był to najpiękniej podany deser z 11 miejsc, które udało mi się odwiedzić podczas tej edycji. Widać rękę nowoczesnego kucharza, nie tylko w wyglądzie, ale też przede wszystkim składzie deseru, w którym przeważały jednak smaki wytrawne. Głównym składnikiem był sorbet selerowo-jabłkowy, w którym seler na szczęscie wyczuwalny był tylko trochę. Otoczony warzywami i chrupkimi dodatkami słodkimi był propozycją naprawdę bardzo ciekawą. Oczywiście trudno przyrównać go do niedzielnej szarlotki, ale dla osób poszukujących w jedzeniu nowości był na pewno przyjemnością. Dla mnie był na tyle, że jeśli kiedyś zawieruszę się w tej okolicy, na pewno wpadnę sprawdzić, co kucharz Eliptic proponuje poza festiwalem.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz